środa, 30 września 2015

COŚ NOWEGO Z CZEGOŚ STAREGO



Zawsze lubiłam skręcać meble. Pierwszym wspólnie zmontowanym z tatą meblem było biurko. Miałam wtedy 8 lat. Później skręcałam meble bratu i rodzicom. Meble kupione na studiach też montowałam sama. Istnieje nawet dość zabawna historia z komodą mojego wuja, którą też skręcałam sama. Nic więc dziwnego, że meble kupione do nowego gniazdka też skręcałam we własnym zakresie. Skręcanie mebli daje mi radość i satysfakcję, że z kilku desek i worka śrubek mogę zbudować coś, co będzie mi służyć.
Po przeprowadzeniu się na „nowe” okazało się, że brakuje mi w nim szuflad, gdzie mogłabym przechowywać różne drobiazgi. Oczywiście mogłam pojechać do sklepu po nową komodę, ale coś mnie tknęło. Postanowiłam pójść do sklepu, w którym sprzedawane są meble z ekspozycji. Oglądałam łóżka, stoliki, szafy, szafki, półki, toaletki i inne cuda. Właściwie miałam wychodzić, kiedy zobaczyłam JĄ. Śliczną wąską komódkę. Stała wciśnięta między innymi mniej zgrabnymi komodami. Wzięłabym ją od razu, ale była czarna, co trochę nie pasowało do moich białych mebelków w domu. 

Wyszłam, ale… nie mogłam przestać o niej myśleć. Następnego dnia wróciłam, obejrzałam ją jeszcze raz  i kupiłam ją. Udało mi się jeszcze utargować dobrą cenę, a sprzedawca był tak miły, że zapakował ją do swojego samochodu i zawiózł mi ją pod sam dom.
Postanowiłam mój nowy nabytek przemalować. Na całe szczęście komódka była bejcowana, co ułatwiło mi pracę. Jeszcze tego samego dnia kupiłam drobnoziarnisty papier ścierny, farbę akrylową, mały wałek i pędzel. Rozkręciłam wszystkie części komódki i zmatowiłam każdą z nich papierem ściernym. Dokładnie pozbyłam się kurzu i pomalowałam starannie każdy element białą farbą akrylową. Po pierwszym malowaniu widoczne były niewielkie czarne prześwity. Następnego dnia pomalowałam wszystkie części jeszcze raz, odczekałam aż wyschną, skręciłam i oto efekt. 




Jestem z niej bardzo dumna, bo to pierwszy mebel, który sama przemalowałam. Jest bardzo funkcjonalny i wreszcie pasuje do reszty. Teraz każdy członek moje rodziny może w niej trzymać swoje drobiazgi. Tak, nawet mój pies ma swoją szufladkę. Tą najniższą. I tak oto za połowę ceny, a może i za jedną trzecią ceny nowej komody mam swoją śliczną komódkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz