czwartek, 19 listopada 2015

DECOUPAGE - KOMÓDKA NA SKARBY



Studiowałam w dużym mieście, który proponował wiele rozrywek, ale i możliwościami rozwoju. Między zajęciami miałam sporo wolnego czasu. Chodziłam na różne warsztaty, kursy i szkolenia. Chciałam spróbować wielu różnych rzeczy, które mnie interesowały. Jedną z takich rzeczy, które pobudziły moją kreatywność były warsztaty decoupage.

Pamiętam, jak dziś. Warsztaty prowadziła tylko dla mnie właścicielka sklepu z rękodziełem. Sklepik (mała galeria) mieściła się w piwnicy w jednej z kamienic starej dzielnicy. Wchodząc tam czułam się, jak w bajce. Wszędzie było pełno obrazków, ramek, witraży, zawieszek, wyszywanych i haftowanych serwetek, chust, filcowych ozdób, zdobionych talerzyków, świeczek, pudełek, ręcznie robionej biżuterii. Klimat tworzył półmrok jesiennej szarugi. W kątach poustawiane były zapalone świeczki. Warsztaty były prowadzone w pomieszczeniu, w głębi sklepiku, stał w nim piec kaflowy.
Pani, która prowadziła dla mnie zajęcia opowiedziała kilka ciekawych słów o tym, jak powstała ta sztuka zdobnictwa. Dostałam również materiały, na których miałam uczyć się tego rękodzieła.
Zrobiłam na warsztatach białą ramkę do zdjęć, z fiołkami i przetarciami na krawędziach. Specjalnie jej poszukałam, żeby ją tutaj pokazać.Oto moje pierwsze dzieło decoupage :-)

Po szkoleniu od razu kupiłam niezbędne narzędzia do decoupage i pofrunęłam do sklepu malarskiego po białą farbę. Zataszczyłam wszystko do wynajmowanego mieszkania i przystąpiłam do dzieła. Co wtedy zdobiłam? Drewnianą deskę do krojenia, którą dała mi mama. Była przekonana, że przyda mi się w studenckiej kuchni. Deska była używana raz, do krojenia koreczków na urodziny współlokatorki :-) Pomalowałam ją na biało, nakleiłam na nią czerwone maki. Do dziś deska stoi u mojej babci w kuchni.
Niedawno natchnęło mnie, żeby znowu coś zrobić. Kupiłam więc w IKEA drewnianą komódkę, która idealnie pasowała na moje biurko. Do wykonania tego miniprojektu potrzebowałam: białej farby akrylowej do drewna (ta sama farba, którą malowałam komodę z szufladami), kleju wodnego do decoupage, werniksu wodnego z połyskiem (lakier), serwetki, wałka i pędzla.

Pierwszego dnia za pomocą wałka pomalowałam całą komódkę farbą akrylową (raz wystarczyło). Następnego dnia wydarłam z serwetki elementy, które najpierw poukładałam na komodzie, a później przykleiłam. Odczekałam godzinę i pomalowałam dwukrotnie werniksem tylko fronty. Do tego użyłam pędzla. Pomocna okazała się suszarka, która suszyła kolejne warstwy i przyśpieszyła moją pracę. Od spodu nakleiłam małe gumowe kółeczka. Dzięki temu komódka przy otwieraniu na przesuwa się po biurku.  I oto jest moja mała komódka na drobiazgi i małe skarby. Mała rzecz, a cieszy :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz